Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi Kuba "kubush" z miasteczka Zabrze. Mam przejechane 19369.67 kilometrów.

button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy kubush.bikestats.pl

Archiwum bloga

Statystyki

odwiedzin:
on-line:
Wpisy archiwalne w kategorii

Za granicą

Dystans całkowity:2816.72 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:190:42
Średnia prędkość:14.77 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Liczba aktywności:33
Średnio na aktywność:85.36 km i 5h 46m
Więcej statystyk
Dane wyjazdu:
dystans:    43.82 km
czas jazdy: 04:01 h
pr. śr.:     10.91 km/h
pr. maks.:  34.84 km/h
Rower: Giant ROAM 2 

Podróż poślubna - dzień 1

Wtorek, 26 lipca 2011 · dodano: 07.08.2011 | Komentarze 0

Jako, że taka okazja nie zdarza się zbyt często, podróż poślubną postanowiliśmy wraz z moją żoną spędzić w Szwecji. Połączyliśmy więc dwie przyjemności i wybraliśmy się tam z rowerami.
Odcinek Zabrze - Świnoujście pokonany w niezwykle niekomfortowych warunkach jakie zapewniają PKP, pociąg przepełniony ale za to miał aż trzy miejsca na rowery.


Przed...

... i po spakowaniu w sakwy.


Po zaliczeniu podróży PKP, płynąć takim promem to czysta przyjemność.


Jeden z fortów w Świnoujściu.


Korzystając z okazji zaliczyliśmy kawałek Niemiec.


Świnoujście nocą widziane z pokładu promu.

>>dalej<<

Dane wyjazdu:
dystans:    117.04 km
czas jazdy: 05:26 h
pr. śr.:     21.54 km/h
pr. maks.:  49.00 km/h
Rower: Giant ROAM 2 

Ostrawica - Zabrze

Niedziela, 19 września 2010 · dodano: 14.09.2010 | Komentarze 1

07:30 pobudka, wstałem wypoczęty a myślałem że po takiej drodze będę nie do życia. Śniadanie mieliśmy zaplanowane na 08:30 więc umyłem paszczę i wykorzystałem wolny czas na wykonanie kilku zdjęć w urokliwej okolicy.
Kiedy już wszyscy wygrzebali się z łóżek, zeszliśmy do jadalni na śniadanie.


Wspólny posiłek przed podróżą.


Po śniadaniu przyszedł czas na spakowanie gratów i ostatnie wspólne zdjęcie z górą w tle.

Około 10:00 wyruszamy w drogę powrotną. Stromy zjazd na którym osiągnąłem prędkość 49km/h, doprowadza nas do głównej ulicy Ostrawicy, którą kierujemy się w stronę Ostrawy. Po drodze zatrzymujemy się pod sklepem celem uzupełnienia zapasów czekolady i izotoników.
Cała droga powrotna mija dosyć szybko, zostawiamy za sobą góry, jedzie mi się jakoś łatwiej, bez wysiłku, ale i z małym smutkiem w sercu. Oto dobiega końca bardzo udana wyprawa, która nie tylko dla mnie była rekordowa pod względem dystansu, była również moją pierwsza wyprawą zagraniczną.
Po drodze robimy jeszcze kilka przystanków na "doładowanie akumulatorów".


Krótki odpoczynek w okolicach Rybnika.

Po przejechanych kilometrach podjazdy w okolicach Rybnika nie robią już na mnie takiego wrażenia jak dzień wcześniej.


Cel osiągnięty, wszyscy wróciliśmy cali, zdrowi i zadowoleni z siebie.

W Gliwicach jesteśmy około 18:00, ostatnia pamiątkowa fotka i ruszamy do domów.
Jak do tej pory była to moja najlepsza rowerowa wyprawa, pogoda dopisała, poznałem bliżej świetnych ludzi, pobiłem swój dystansowy rekord i teraz już wiem że mogę na rowerze dojechać wszędzie.

Dane wyjazdu:
dystans:    117.72 km
czas jazdy: 05:49 h
pr. śr.:     20.24 km/h
pr. maks.:  49.00 km/h
Rower: Giant ROAM 2 

Zabrze - Ostrawica

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 14.09.2010 | Komentarze 2

Piękna piaszczysta plaża, szum morza, ogromne złote słońce na niebie i ja w cieniu palmy na niezwykle wygodnym leżaku popijający drinka z soków tropikalnych owoców... tak, z tego pięknego snu zostałem brutalnie wyrwany przez ustawiony na 04:30 budzik. Po otwarciu zalepionych oczu uświadomiłem sobie że, oto nadszedł dzień planowanej od ok. 3 tygodni wyprawy, której celem jest położona w Czeskim Beskidzie wieś Ostrawica.
Za oknami ciemno, temperatura ok 10°C. Z trudem podnoszę się z łóżka, myję paszczę, jem szybkie śniadanie, ubieram się ciepło, ostatni raz sprawdzam czy wszystko spakowane, gotowy do drogi.
Żegnam się z narzeczoną i o 05:45 jestem już w drodze. Na skrzyżowaniu dołącza Kuba, kolega z pracy. Jedziemy razem na umówione miejsce spotkania w Gliwicach, po drodze zgarniając Rycha i Kirę. Przed samym miejscem spotkania dołącza Jarq, po chwili na miejsce dociera Chemik i Daro (organizator wyjazdu).
Jesteśmy w komplecie.


Zwarci i gotowi, od lewej: Jarq, Kira, Rychu, Daro24, Chemik, Kubush i Kuba.

Pamiątkowe zdjęcie i o 07:06 ruszamy ulicą Rybnicką w kierunku Chałupek. Pierwsze poty wylałem z siebie w okolicach Rybnika i Wodzisławia Śląskiego na podjazdach. W drodze do Chałupek kilka krótkich postojów. Po około 45km z dalszej jazdy rezygnuje Jarek. Szkoda, następnym razem tak łatwo mu nie odpuścimy. Jego miejsce zastępuje Łukasz, który dogonił nas na szosówce. Niedługo potem przekraczamy granicę.


Krótki postój regeneracyjny w okolicach Ostrawy.

Przez Czechy przejeżdżamy bez problemów, podziwiając piękne widoki, zatrzymując się kilka razy, aby zregenerować siły (głównie przy pomocy czekolady). Całą drogę świeci słońce i lekko wieje przyjemny chłodzący wiatr.


Praktycznie od Ostrawy, podróż uprzyjemniały piękne polno-leśno-górskie widoki.

Ostatni postój robimy pod sklepem w Ostrawicy, gdzie zaopatrujemy się w kiełbasy, pieczywo i oczywiście czeskie piwo na wieczorne ognisko.
Ostatnie 2,5km stromego podjazdu pokonuję pierwszy raz używając przełożenia 1-1 przy zabójczej prędkości 7km/h.


Cel osiągnięty. Mimo zmęczenia i głodu zmusiłem się do uśmiechu. W tle Łysa Góra (czes. Lysa Hora).

Po dotarciu na miejsce krótki odpoczynek, wspólnie zbieramy drewno i przygotowujemy miejsce na wieczorne ognisko. Pochłaniam obiado-kolację i udaję się na chwilkę odpoczynku.


Ognisko, posiłek regeneracyjny i czeskie piwo w "blachovce" (czyli w puszce).

W trakcie ogniska rozmowy na wszelkie tematy, pieczenie kiełbasek i zimne piwo.
Razem z Rychem pożyczam od uprzejmych Czechów trochę drewna. W miłym towarzystwie czas szybko płynie więc udajemy się wszyscy na zasłużony odpoczynek. Zamykam oczy i śpię jak zabity do samego rana.



>Dalej<